Otwory po świdrach ogniowych
Dokonując inwentaryzacji fotograficznej katedry kamieńskiej zwróciłem uwagę na zagadkowe otwory obecne w zewnętrznym licu muru południowej nawy kościoła. Większość z nich znajduje się po zachodniej stronie portalu. Otwory te posiadają formę owalnych, nieckowatych zagłębień, różnej średnicy i głębokości, wykonanych zawsze w licu cegły, nigdy zaś w spoinie wapiennej. Niejednokrotnie na jednej cegle znajduje się po kilka otworów. Zaskakuje również niezmiernie regularny, owalny przekrój, sugerujący ruch obrotowy narzędzia stosowanego przy ich tworzeniu. Dodać należy, że ślady te są dość popularne w architekturze sakralnej zarówno w skali całego kraju jak i poza jego granicami: na wyspie Rugii, w Meklemburgii, Brandenburgii, Dolnej Saksonii, a nawet w południowej Szwecji. W jaki sposób otwory te powstawały? Jaka była ich funkcja? Kiedy je wykonano?
Z powodu braku przekazów źródłowych oraz opracowań naukowych, udzielenie jednoznacznej odpowiedzi na rodzące się pytania jest bardzo trudne. Niewiedza ta rodzi z kolei szereg skrajnie radykalnych hipotez i domysłów, interpretujących znaczenie i sposób wykonania tych znaków.
Pierwsza z hipotez, nazwijmy ją „etnologiczna”, doszukuje się w tych otworach przejawu średniowiecznej tradycji ekspiacyjnej (pokutnej). Grzesznik, w celu zadośćuczynienia za popełnione zbrodnie, musiał kciukiem lub monetą żłobić otwór w ścianie kościoła.
Zwolennicy hipotezy „znachorskiej” twierdzą, że interesujące nas otwory powstały w wyniku praktyk paramedycznych stosowanych w średniowieczu. Wykruszona ze ściany kościoła i starta na proch cegła miała stanowić doskonałe antidotum na wiele ówczesnych dolegliwości.
Wartą rozważenia jest kolejna próba interpretacji, sięgająca wprawdzie średniowiecza, ale łącząca genezę otworów z racjonalnymi praktykami liturgicznymi. Według tej koncepcji, „liturgicznej”, otwory powstawały w wyniku gaszenia o mur kościoła pochodni procesyjnych. Wprawdzie teza ta uzasadniałaby występowanie otworów w sąsiedztwie portali wejściowych, jednak rodzi szereg nowych wątpliwości, np. dlaczego otwory te są aż tak głębokie? Dlaczego pochodnie mianoby gasić o mur kościoła a nie o ziemię, dlaczego nie posłużono się wiadrem z wodą czy naczyniem z piaskiem?
Osobiście opowiadam się za „wielkanocną” próbą interpretacji, mającą swoje głębokie osadzenie w symbolice Kościoła i rozbudowanej liturgii Wielkiej Nocy.
Chrześcijaństwo, umacniające się systematycznie na Pomorzu Zachodnim od czasu akcji misyjnej biskupa Ottona, inkulturowało wiele przedchrześcijańskich wierzeń związanych ze słowiańskim kultem i zwyczajami. Symbolika solarna nakazywała odbycie najważniejszych wieców w okresie wiosennego i jesiennego przesilenia. Podczas nocnych uroczystości i zabaw niecono „święty ogień”, który rozpalano w sposób tradycyjny przy użyciu tzw. świdrów ogniowych, znanych w Europie od blisko 9 tysięcy lat (środkowa era kamienia). Technika ta polegała na obracaniu drewnianego „wrzeciona” opartego jedną stroną o kamień a drugą o kawałek miękkiego drewna. Ruch obrotowy „wrzeciona” osiągano dzięki przeciąganiu, w ruchu posuwisto-zwrotnym, owiniętego dookoła niego sznurka, rzemienia lub cięciwy łuku. Czynność tą wykonywano aż do momentu wystąpienia na deseczce nikłego płomienia. Następnie podstawiano rozpałkę w postaci wysuszonego poszycia leśnego i rozpalano ogień. Zachowane kamienie z nieckowatymi otworami świadczyłyby, że przynajmniej jeden koniec wrzeciona oparty był o postument, na którym mogło stać bóstwo, lub o ołtarz ofiarny. W ten sposób ogień wyprowadzany wprost od bóstwa był jego największym darem i zarazem jego personifikacją. W symbolice słowiańskiej ogień był ponadto żywiołem, który niszczył, ale również ożywiał. Dawał sposobność pozyskiwania nowych terenów leśnych pod uprawę roli czy wypas inwentarza. Popiół otrzymany z wypalonych drzew użyźniał ziemię i zapewniał obfitość plonów. Ogień bronił także przed dziką zwierzyną i odpędzał złe moce. Dając zaś poczucie ciepła i bezpieczeństwa, stawał się istotą domowego ogniska oraz jednoczył wspólnotę plemienną.
Dużo wcześniej w świecie antycznym, bardzo dobrze znanym chrześcijaństwu, istniał zwyczaj rozpalania z początkiem roku (1 marca) „nowego ognia”. Zgodnie symboliką solarną czyniono to w sposób naturalny za pomocą skupionych we wklęsłym zwierciadle promieni słonecznych lub przez pocieranie o siebie gałęzi owocującego drzewa. Pierwszy ze sposobów z powodzeniem stosowany jest w Grecji, przy rozniecaniu ognia olimpijskiego.
W świecie biblijnym z kolei ogień wyraża przymioty samego Boga: potęgę, miłość i zawierane z człowiekiem przymierze.
Widziałeś to wszystko, byś poznał, że Pan jest Bogiem, a poza Nim nie ma innego. Z niebios pozwolił ci słyszeć swój głos, aby cię pouczyć. Na ziemi dał ci zobaczyć swój ogień ogromny i słyszeć swoje słowa spośród ognia. (Pwt 4,35-36)
Gdy Mojżesz pasał owce swego teścia, Jetry, kapłana Madianitów, zaprowadził pewnego razu owce w głąb pustyni i przyszedł do góry Bożej Horeb. Wtedy ukazał mu się Anioł Pański w płomieniu ognia, ze środka krzewu. Mojżesz widział, jak krzew płonął ogniem, a nie spłonął od niego. (Wj3, 1-2)
Patrzałem, aż postawiono trony, a Przedwieczny zajął miejsce. Szata Jego była biała jak śnieg, a włosy Jego głowy jakby z czystej wełny. Tron Jego był z ognistych płomieni, jego koła - płonący ogień. Strumień ognia się rozlewał i wypływał od Niego. Tysiąc tysięcy służyło Mu, a dziesięć tysięcy po dziesięć tysięcy stało przed Nim. Sąd zasiadł i otwarto księgi. (Dn 7, 9-10)
A Pan szedł przed nimi podczas dnia jako słup obłoku, by ich prowadzić drogą, podczas nocy zaś jako słup ognia, aby im świecić, żeby mogli iść we dnie i w nocy. Nie ustępował sprzed ludu słup obłoku we dnie ani słup ognia w nocy. (Wj 13,21-22)
A kiedy słońce zaszło i nastał mrok nieprzenikniony, ukazał się dym jakby wydobywający się z pieca i ogień niby gorejąca pochodnia i przesunęły się między tymi połowami zwierząt. Wtedy to właśnie Pan zawarł przymierze z Abramem, mówiąc: Potomstwu twemu daję ten kraj, od Rzeki Egipskiej aż do rzeki wielkiej, rzeki Eufrat. (Rdz 15,17-18)
Mojżesz wyprowadził lud z obozu naprzeciw Boga i ustawił u stóp góry. Góra zaś Synaj była cała spowita dymem, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu i uniósł się dym z niej jakby z pieca, i cała góra bardzo się trzęsła. Głos trąby się przeciągał i stawał się coraz donośniejszy. Mojżesz mówił, a Bóg odpowiadał mu wśród grzmotów. (Wj 19, 17-19)
Strzeżcie się, byście nie zapomnieli przymierza Pana, Boga waszego, które zawarł z wami, i nie uczynili sobie wyobrażenia w rzeźbie tego wszystkiego, co wam zabronił Pan, Bóg wasz. Bo Pan, Bóg wasz, jest ogniem trawiącym. On jest Bogiem zazdrosnym. (Pwt 4,23-24)
W innych sytuacjach ogień symbolizuje gniew Boży, karę i zemstę za odstępstwa.
Lecz lud zaczął szemrać przeciw Panu narzekając, że jest mu źle. Gdy to usłyszał Pan, zapłonął gniewem. Zapalił się przeciw nim ogień Pana i zniszczył ostatnią część obozu. Lud wołał do Mojżesza, a on wstawił się do Pana i wygasł ogień. Dlatego też dano temu miejscu nazwę Tabeera, gdyż ogień Pana wśród nich zapłonął. (Lb 11, 1-3)
Bo oto Pan przybywa w ogniu, a Jego rydwany pędzą jak burza, by zaspokoić swój gniew pożogą i groźby swoje płomieniami ognia. Bo Pan dokona sądu ogniem i mieczem swym ukarze wszelkie ciało, tak iż wielu będzie pobitych przez Pana. (Iz 66,15-16)
To symboliczne znaczenie ognia przejęło chrześcijaństwo. Ogień jako nieokiełznany żywioł wypala wszelkie zło i zgorszenie, oczyszcza i wypróbowuje, wskazuje kierunek i oświeca drogę.
Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. (Łk 12, 49)
I rzekł mi: Stało się. Jam Alfa i Omega, Początek i Koniec. Ja pragnącemu dam darmo pić ze źródła wody życia. Zwycięzca to odziedziczy i będę Bogiem dla niego, a on dla mnie będzie synem. A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelakich kłamców: udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką. To jest śmierć druga. (Ap 21, 6-8)
Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym. (Mt 3, 11-12)
Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie - odpuszczenie grzechów. (Kol 1, 12-14)
Wy zaś jesteście wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyście ogłaszali dzieła potęgi Tego, który was wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła, wy, którzyście byli nie - ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym, którzyście nie dostąpili miłosierdzia, teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali. (1 P 2,9-10)
W chrześcijaństwie ogień (płomień) stał się symbolem samego Chrystusa, przychodzącego w blasku poranka zmartwychwstania.
A oto znów przemówił do nich Jezus tymi słowami: Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia. (J 8, 12)
Odniesieniem bezpośrednim do tradycji przedchrześcijańskiej jest więc wielkanocna liturgia światła, obrazująca paschalne przejście ze śmierci do życia poprzez wyjście z ciemności ku światłu.
Rozpoczynała się ona w Wielką Sobotę po zapadnięciu zmroku. Przed kościołem, w okolicy głównego wejścia lub po jego wschodniej stronie, gromadzili się wierni w oczekiwaniu na biskupa. Po przyjściu asysty rozniecano święty ogień, w sposób dobrze znany, prosty i najbardziej naturalny. Pozostawione na ścianach znaki świadczą, że ogień wielkanocny niecono od ściany kościoła. Jeden koniec wrzeciona, stożkowato zastrugany, osadzano w niewielkim wgłębieniu uczynionym w licu ceglanego lub kamiennego muru. Do drugiego końca wrzeciona przykładano miękką deszczułkę z wydrążonym w niej niewielkim otworem. Następnie wrzeciono wprawiano w ruch obrotowy. Pożądany efekt cieplny powstawał, w brew pozorom, już po kilkudziesięciu sekundach. Nikły płomyk zajmował podstawiony materiał łatwopalny, którym rozniecano ogień wielkanocny. Od niego zaś odpalano paschał, symbol Chrystusa Zmartwychwstałego, który w uroczystej procesji wnoszono do kościoła. W trakcie wnoszenia wierni odpalali od paschału swoje świece, które rozświetlały stopniowo mrok wnętrza, ukazując zwycięstwo jasności nad ciemnością.
Po zakończeniu liturgii, ogień wielkanocny zanoszono również do domów, by na nowo rozpalić nim wygaszone uprzednio paleniska domowe.
W późniejszym okresie ogień krzesano od kamienia i poświęcano słowami modlitwy: Boże ty przez swojego Syna, który jest prawdziwym kamieniem węgielnym, udzieliłeś wiernym ognia Twojej światłości; poświęć ten nowy ogień wykrzesany z kamienia dla Twojego użytku i przez te święta wielkanocne rozpal w nas niebiańskie pragnienia, abyśmy z czystym sercem mogli dostąpić świąt wiekuistej światłości.
Być może od tego z kolei zwyczaju pochodzą podłużne żłobienia obecne na ościeżach portali niektórych kamiennych kościołów np. Kolegiata Opatowska. Byłyby więc one pozostałością niecenia ognia wielkanocnego krzesiwem, a nie jak sądzono wcześniej śladami po piłach ogniowych, czy po ostrzeniu szlacheckich szabel.
Odrębną grupę stanowią ślady o wrzecionowatej formie z najszerszą i najgłębszą partią środkową. Śladu takiego z pewnością nie pozostawił świder ogniowy.
Wrzecionowata forma otworu wskazywać może na narzędzie w formie dysku, którego ścięta krawędź miała styczność z murem kościoła. Być może posługiwano się czymś w rodzaju „bąka” – drewniany dysk albo deszczułka, osadzona na prostopadłej do niej osi wprawianej w ruch sznurkiem, jak w przypadku świdra ogniowego. Odpowiednia średnica dysku i przełożenie, zapewniały wystarczającą prędkość kątową potrzebną do rozgrzania krawędzi. Urządzenie to byłoby jednak dość skomplikowane w budowie.
Znacznie prostszym narzędziem mogła być „fryga” - popularna „zabawka ludowa”, która miała zapewne w przeszłości także funkcjonalne zastosowanie. Zabawkę takową, z nawleczonego na sznurek ciężkiego guzika, robił mi w dzieciństwie Tato. Skręcony sznurek rozciągało się na boki ruchem posuwisto zwrotnym wprawiając guzik w ruch obrotowy.
Pamiętam jak „guzikową frygą” robiłem spore nacięcia w szkle i w innych materiałach. Wydzielały się przy tym spore ilości ciepła i dym. Podobno najlepszy efekt osiągało się przy zastosowaniu kwadratowej deszczułki, która kręcąc się wydawała charakterystyczny warkot. Co stałoby się z krawędziami tej „frygi” gdyby przytknąć je do ceglanego muru? Być może uda się sprawdzić doświadczalnie. Wirująca „fryga” mogłaby pozostawić na cegle owe wrzecionowate ślady. W odniesieniu do niektórych otworów, musiałaby być ona rozciągana w pozycji pionowej, a to znacznie utrudniałoby jej zastosowanie. Pozostałaby jeszcze kwestia dość trudnego utrzymania „frygi” w niezmienionej pozycji.
Znikoma ilość wrzecionowatych śladów wskazuje na marginalne stosowanie tej metody niecenia ognia, spowodowane zbyt skomplikowaną techniką lub zbyt późnym jej wprowadzeniem.
Hipoteza wielkanocna bez wątpienia najlepiej interpretuje nieckowate ślady obecne na murach świątyń. Osadza je nie tylko w tradycji, liturgii i symbolice Kościoła, ale ukazuje również chronologiczną ciągłość zwyczaju wywodzącego się z kultów solarnych, który został inkulturowany i na nowo zinterpretowany przez chrześcijaństwo.
Reasumując:
- Nieckowate wgłębienia występują przeważnie na południowej lub wschodniej ścianie świątyni, często w sąsiedztwie portalu wejściowego. Strona wschodnia i południowa postrzegana jest bowiem w symbolice sakralnej jako strefa światła (boża strona), w przeciwieństwie do strony północnej i zachodniej, które kojarzone były z ciemnością i siłami złego. Stąd też niecenie ognia wielkanocnego ze zrozumiałych względów odbywać się mogło wyłącznie po południowej lub wschodniej stronie świątyni i najlepiej w okolicy portalu, przez który procesja z paschałem wchodziła do wnętrza kościoła.
- Ilość nieckowatych zagłębień wskazywać może na długość funkcjonowania tego zwyczaju w lokalnej społeczności. Przypuszcza się bowiem iż co roku rozniecano ogień od nowego miejsca. Nie wykluczone jednak, że wykorzystywano też ten sam otwór, co mogłoby tłumaczyć różnice w liczbie i głębokości otworów.
- Na głębokość i średnicę otworów mógłby mieć wpływ czas używania świdra jak również zmienna struktura cegieł. Nie bez znaczenia jest również wielkość otworu, który wykonywano uprzednio w cegle w celu osadzenia w niej wrzeciona świdra.
- Różnice w średnicy mogą być też wynikiem stosowania wrzecion o różnej średnicy.
- Ciekawe są ślady nadpaleń obecne na wewnętrznych płaszczyznach nieckowatych otworów. Świadczą one o wysokiej temperaturze jaka powstawała w procesie obracania wrzeciona. Nierozstrzygnięta pozostaje więc kwestia czy płomień powstawał na styku wrzeciona i cegły, czy wrzeciona i miękkiej deseczki trzymanej przez posługujących? Zaskakuje też różna wysokość występowania otworów. Większość z nich znajduje się jednak na wysokości tułowia stojącego człowieka. Sugerowałoby to, iż deseczka, na której powstawał płomień, była oparta o brzuch lub pierś posługującego i dopychana przez niego do ściany w celu zwiększenia tarcia. Zaprzestanie tych praktyk związane być mogło z troską o substancję budowlaną świątyń bądź z przejściem na inną „bezinwazyjną” metodę rozniecania ognia, np. krzesiwem. Być może nawiązywanie do praktyk przedchrześcijańskich uznano w pewnym okresie za niepotrzebne, w obliczu ugruntowania się „nowej wiary” z jej paschalną symboliką.