MISJA CHRYSTIANIZACYJNA - A.D. 1128
Owocność misji ottonowej z 1124-1125 roku była wynikiem współdziałania głównych czynników polityczno-kościelnych: papiestwa, cesarstwa niemieckiego, księcia polskiego i księcia pomorskiego. Krótko jednak po zakończeniu misji i powrocie Ottona do Bambergu potoczyła się lawina wydarzeń, która spowodowała zmiany w dotychczasowej polityce. Już zimą 1124 roku oponent cesarza, Lotar z Supplinburga, dokonał ponownego najazdu na Rugię, zajmując również lucickie tereny nad Pianą. Z kolei 12 kwietnia 1125 roku zmarł po długotrwałej chorobie książę Warcisław I - o rządy po nim rozpoczął się spór pomiędzy Sobiesławem czeskim i Ottonem ołomunieckim. Miesiąc później umarł bezpotomnie cesarz Henryk V. Zebrani w Moguncji książęta niemieccy wybrali cesarzem Lotara z Supplinburga. 19 grudnia 1125 roku zakończył swój żywot arcybiskup magdeburski Rudiger przychylnie nastawiony do Krzywoustego i Ottona. Następcą został energiczny i oddany sojusznik Lotara, Norbert von Xanten. W roku 1127 Lotar podjął wyprawę wojenną na Redarów i Morzyczan sięgając aż po ziemie Wieletów-Luciców. Wtedy właśnie doszło też do porozumienia między Lotarem a Warcisławem, w wyniku którego książę pomorski uwolnił się spod zwierzchnictwa Polski i przyjął zwierzchnictwo cesarza Niemiec. Wywołany walkami chaos przyczynił się do reakcji pogaństwa. Objęła ona dwa główne ośrodki polityczne Szczecin i Wolin zmierzające do przywrócenia swej niezależności. W obliczu groźby zniweczenia dzieła chrystianizacji kraju, książę Warcisław I zwrócił się bezpośrednio do biskupa Ottona z Bambergu, o podjęcie nowej misji pomorskiej w celu umocnienia wiary na schrystianizowanych już ziemiach oraz wprowadzenia jej na pogańskim dotąd Zaodrzu.
Otton bez wahania przyjął ponowne zaproszenie Warcisława I i po uzyskaniu zgody papieża Honoriusza II oraz króla Lotara III rozpoczął przygotowania do misji. Sytuacja polityczna skłoniła go jednak do wybrania innej, trudniejszej i bardziej niebezpiecznej drogi na Pomorze. Wyprawa misyjna wyruszyła 19 kwietnia 1128 roku.
"A kiedy upłynął już okres lat czterech od tej podróży, którą poprzednio opisaliśmy, postanowił znowu udać się do plemienia Pomorzan dla pielgrzymowania i głoszenia kazań. Wkrótce też kierując się na Saksonię wyruszył wśród ogromnego smutku lub radości swoich. Bo choć radowali się z chwały chrystusowej i ze zbawienia pogan, jednak jako dobre owieczki nie mogli się oprzeć smutkowi z powodu nieobecności dobrego pasterza. Z Magdeburga płynąc statkiem w dół po rzece Łabie wylądował ze swoimi pod grodem zwanym Hawelberg. Choć zastał tam bardzo wielką liczbę pogan, nie wolno mu było głosić kazań, ponieważ ów wielki i wymowny mąż Norbert, arcybiskup magdeburski, rościł sobie prawo do owego plemienia i za pomocą pewnych tajemnych knowań wyrwał świętemu biskupowi prawo głoszenia kazań".
(Wolfger z Prüfeningu III 4)
Od Hawelbergu aż do kraju Luciców towarzyszyła Ottonowi eskorta lennika króla Lotara - Wirikinda księcia Brzeżan. Pod jej eskortą misja dotarła bezpiecznie w okolice Jeziora Morzyckiego, a następnie wyruszyła do Dymina - tu jednak znalazła się w ogniu walk lucicko-pomorskich. Przybyły na czele zbrojnej drużyny książę Warcisław obronił Ottona i odeskortował go do miasta Uznoim położonego na wyspie Uznam. Dnia 10 czerwca 1128 roku zgromadzona na wiecu ludność tego miasta i regionu, pod groźbą najazdu króla niemieckiego zgodziła się przyjąć chrzest.
"Toteż Otton przechodząc przez kraj Luciców przybył wreszcie do prowincji zwanej Wanzlow i w trzech najbardziej znanych jej miastach, mianowicie w Uznoim, Choćkowie i Wołogoszczy głosił kazania. Udzieliwszy chrztu wszystkim, których tam zastał, zwłaszcza że większość z nich już poprzednio przez wysłańców nawrócił na wiarę, w każdym mieście zbudował po jednym kościele i uzyskał dla każdego z nich wyposażenie od księcia Warcisława, o którym także wyżej wspomnieliśmy. Czwarte wreszcie miasto to Dymin, przebywał w nim przez wiele dni nie przestając głosić kazań i udzielać chrztu".
(Wolfger z Prüfeningu III 4)
Sądząc z opisu biografa, działalność misyjna na Zaodrzu rozwijała się bez przeszkód. Tak jednak nie było. Znaczna część ludności, tego dotychczas nie podbitego całkowicie kraju, okazywała trwałe przywiązanie do tradycji i nie godziła się z uchwałą możnowładców podjętą na wiecu w Uznoim. Zapewne tak jak i podczas pierwszej wyprawy nastroje wrogie misji podsycane były przez kapłanów pogańskich. Źródła wielokrotnie donoszą o próbach zamachów na Ottona lub jego współpracowników. Miały one miejsce zarówno w Wołogoszczy jak i w Choćkowie. Tylko obecność księcia i jego drużyny oraz interwencja możnowładców sprawiły, że nie przelano tam misyjnej krwi. Otton musiał stawić czoła jeszcze jednemu niebezpieczeństwu, tym razem politycznemu. Bolesław Krzywousty na wieść o zdradzie Warcisława zamierzał ponownie najechać Pomorze. Bez wątpienia groziło to nie tylko wojną polsko-pomorską, ale istniało też realne niebezpieczeństwo włączenia się w ten konflikt króla niemieckiego. Każda wojna zniszczyła by również owoce dotychczasowych misji. Otton podjął się więc trudnej mediacji między stronami konfliktu. Nakłonił Warcisława by ten poddał się zwierzchnictwu Polski, następnie w lipcu 1128 roku udał się do obozu Krzywoustego by odwieść go od zamiaru zbrojnej interwencji na Pomorzu. Misja - tym razem dyplomatyczna - zakończyła się pełnym sukcesem. Warcisław odbył pielgrzymkę do grobu św. Wojciecha w Gnieźnie by podkreślić związki przyszłej organizacji kościelnej na Pomorzu z metropolią gnieźnieńską i złożyć ponowny hołd Bolesławowi Krzywoustemu. Otton mógł teraz bez przeszkód kontynuować właściwą misję chrystianizacyjną na Zaodrzu. Jego uwagę skupił jednak fakt reakcji pogaństwa w Szczecinie i Wolinie podsycanej przez działające na Rugii stronnictwa pogańskie i pośrednio przez szerzącą się w Szczecinie zarazę - odebraną jako karę starych bóstw.
"Zebrali się więc poganie i wtargnęli do kościoła błogosławionego Wojciecha męczennika i najpierw zrzucili dzwony, które były zawieszone przed drzwiami kościoła. Te jednak dla zaznaczenia potęgi Chrystusa pozostały całe i nie uszkodzone, jak gdyby wcale ich nie zrzucono. Tymczasem pewien niegodziwy i przekleństwa godzien kapłan pogański z wściekłością wkroczył do kościoła, aby w lekkomyślnym zuchwalstwie zburzyć ołtarz, który kapłan Chrystusowy w świętej gorliwości zbudował. Ten nagle zadrżał i zdrętwiał pozbawiony władzy nad wszystkimi prawie członkami i sam dziwił się swojej niemocy. Przez ten więc cios opamiętał się nieco i wyszedłszy na zewnątrz do ludu oświadczył, że Bóg chrześcijan jest potężnym Bogiem. Twierdził też, że nie należy burzyć jego ołtarza, lecz obok niego postawić inny dla bogów; w ten sposób czcząc jednocześnie bogów i Boga chrześcijan, będą mogli cieszyć się zarówno Jego, jak i ich łaskawością. Przystał na to lud i stawiając obok ołtarza pańskiego inny ołtarz, poświęcił go bożkom. I odtąd składano na jednym ołtarzu ofiary Bogu, na drugim zaś demonom; jedną i drugą służbę pełniono z równą gorliwością".
(Wolfger z Prüfeningu III 5)
W opisie tym można odnaleźć pewne cechy właściwe politeistycznym religiom słowiańskim jak i ewolucyjno-ewangeliczne metody prowadzonej ewangelizacji. Zmierzały one najpierw do przyswojenia przez wielotysięczne rzesze neofitów pojęć etycznych i moralnych oraz przestrzegania nakazów i zakazów obyczajowych, a dopiero w następnej fazie gruntownej katechizacji wiernych. Zapewne w początkowym okresie dla ogółu nawróconych przyjęcie chrześcijaństwa nie oznaczało jeszcze radykalnego zerwania z odziedziczoną po przodkach tradycją i stąd właśnie mogła wyniknąć osobliwa, aczkolwiek przejściowa, forma koegzystencji dwóch odrębnych kultów religijnych. Być może zaważyły tu również względy polityczne, obawa przed odwetem Warcisława i Krzywoustego do jakiego niechybnie doszłoby po zburzeniu kościołów. Wiadomości dochodzące ze Szczecina mocno poruszyły Ottonem, który bez zwłoki mimo przeciwnych głosów swego otoczenia wyruszył do Szczecina.
"Kiedy więc biskup dręcząc się tymi nieszczęściami zamierzał znów odwiedzić mieszkańców Szczecina i skłonić ich do pokuty i nawrócenia, jego zaufani, których bardzo niewielu pozostało w tym mieście, często go napominali, ażeby jeśli chce zachować swe życie, w ogóle się do nich nie wybierał, że jego trud będzie bezowocny, że niczego dobrego nie może się spodziewać po tym ludzie, że usposobienie ich jest jak dzikich zwierząt, że pragną śmierci biskupa i krwi jego towarzyszy".
(Wolfger z Prüfeningu III 6)
Otton był jednak człowiekiem wielkiego ducha i nawet groźba utraty życia nie mogła zmienić jego decyzji. Chodziło bowiem o sprawę najwyższej wagi - o stłumienie bez użycia siły pogańskiej reakcji w mieście, którego przykład wywierał przemożny wpływ na cały kraj. Drogą wodną z niewielką grupą misjonarzy wyruszył ku przeznaczeniu.
"Przybywszy zaś do Szczecina, a wieść o jego przybyciu wyprzedziła go, udał się w licznym towarzystwie najbardziej oddanych mu uczniów do kościoła błogosławionych apostołów, który poprzednio sam przed bramą miasta zbudował, aby tam modlić się do Pana za własne ocalenie i nieświadomość tego ludu. Tym czasem wypadł z miasta tłum zbrojnych chcąc porwać kapłana i zamordować tych, którzy z nim byli. Jeden zaś z obywateli, któremu powagi nie tylko mądrość, lecz i starość dodawała, widząc to, bardzo nad tym zabolał i najpierw zwróciwszy się do ludu zapytał, dlaczego przeciwko bezbronnym zgromadził się uzbrojony; niesprawiedliwością zaś jest wychodzić z bronią przeciwko tym, którzy ofiarowali pokój, wreszcie nie powinni gubić niewinnych ludzi bez powodu i bez wysłuchania ich".
(Wolfger z Prüfeningu III 7)
Wystąpienie owego szanowanego zapewne obywatela przesądziło o wyniku pierwszego starcia. Roztropność Ottona nakazała mu jednak pozostać na przedmieściach w obrębie kościoła św. Piotra i Pawła. Do drugiego starcia doszło dnia następnego, kiedy to biskup wszedł do miasta i skierował się do zdewastowanego kościoła św. Wojciecha.
"Następnie biskup chcąc przemówić do ludu zatrzymał się na wysoko położonym placu miejskim i swoim czynem i postawą dowiódł, że z woli Pana stanął na wysokiej strażnicy apostolskiego kierownictwa. W tym bowiem miejscu i czasie zgromadził się wielki tłum ludzi chcących usłyszeć, cóż wreszcie chce powiedzieć. Biskup każe swojemu tłumaczowi, roztropnemu mężowi, który obecnie przewodzi temu ludowi, wyjaśnić przyczynę swego przybycia; przybył mianowicie po to, by wezwać ich do pokuty, gdyż porzucili Boga żywego i prawdziwego, którego dzięki jego poprzednim kazaniom poznali, bałwanom zaś pogańskim, które nie widzą, ani nie słyszą, ani nie mówią, oddawali cześć, jaka im się nie należy. A kiedy o tym wszystkim tłumacz biskupa obszernie rozprawiał, niegodziwy ów kapłan pogański wypadł i spowodowawszy ogromny hałas przerwał mu słowa kazania. Zwróciwszy się wreszcie do stojących obok napomina ich, ażeby zgodnym głosem podziękowali bogom, którzy swoich i ojczyzny jawnych wrogów oddali im w ręce".
(Wolfger z Prüfeningu III 8)
Sytuacja stała się wręcz dramatyczna, życie Ottona i jego towarzyszy zawisło na włosku. Wtedy zdarzył się cud - zjawisko nadprzyrodzone: uniesione w górę włócznie, które miały przeszyć ciało biskupa, zawisły martwo w porażonych nagłą niemocą dłoniach i opadły dopiero wówczas, kiedy Otton za radą asystującego mu Wojciecha pobłogosławił oniemiały tłum znakiem krzyża, a następnie pozwolił zebranym rozejść się do domów. Nie bez znaczenia była również postawa starszyzny i wysuwane przez nią argumenty polityczne - odsunięcie groźby akcji zbrojnej Warcisława czy Krzywoustego w przypadku zabicia Ottona.
"Kiedy bowiem widzieli cuda, jakie się działy, najznakomitsi obywatele miasta zasiedli razem z pozostałym tłumem i po wspólnej naradzie postanowili posłuchać biskupa i uwierzyć w Chrystusa. Najwięcej zachęcił ich do przyjęcia wiary pewien bardzo bogaty i bardzo możny obywatel imieniem Wyszak, którego bezpośrednio w dużej części dotyczyły cuda. [...] Wreszcie w wymienionym zgromadzeniu najznakomitszych wziął udział i niemal sam jeden stosownie do otrzymanego od Boga rozkazu, o którym pamiętał, nakłonił cały lud do posłuszeństwa wobec biskupa. Kiedy więc całe zgromadzenie przychyliło się do jego zdania, jemu właśnie powierzono poselstwo, aby skorą gotowość wszystkich i jednomyślne przystąpienie do religii Chrystusowej oznajmił".
(Wolfger z Prüfeningu III 10)
Mimo to klęska pogańskiej reakcji nie była jeszcze przesądzona. Na wieść o wydarzeniach w Szczecinie natychmiast wyruszyła ze swych portów flota rugijska, by wesprzeć stronnictwo pogańskie w próbach przechwycenia inicjatywy. Jednakże możni szczecińscy, dysponując własną flotą udaremnili interwencje zbrojną, przepędzając sprzymierzeńców pogan. Jeszcze jedną próbę przywrócenia dawnego porządku podjęło stronnictwo pogańskie w chwili kiedy Otton zamierzał przepłynąć do Wolina. W ślad za nim wysłano okręty z fanatycznymi zwolennikami dawnej wiary, którzy urządzić mieli zasadzkę na wodach Zalewu Odrzańskiego. Towarzysząca Ottonowi eskorta szczecinian udaremniła jednak ten atak i okręt szczęśliwie dopłynął do Wolina. Relacje biografów dotyczące tego pobytu są skąpe i odnoszą się raczej do "cudów" jakie towarzyszyły Ottonowi. Stąd należy wysnuć wniosek, że misja nie natrafiła tu na większy opór. Z Wolina Otton udał się do Kamienia. Tu właśnie doszło do spotkania biskupa-misjonarza z poselstwem króla Lotara, który zaniepokojony kontaktami Ottona z księciem Warcisławem i królem Bolesławem Krzywoustym, nakazał mu natychmiastowy powrót do Bambergu, grożąc w razie niesubordynacji zajęciem dóbr należących do diecezji bamberskiej. Troska o przyszłość mającego powstać biskupstwa pomorskiego i jego przynależność metropolitalną skłoniła Ottona do powrotu szlakiem pierwszej misji a więc przez Gniezno. Tu też spotkał się z królem Bolesławem Krzywoustym, z którym omówił zapewne szczegóły dotyczące utworzenia biskupstwa wolińskiego lub dwóch biskupstw pomorskich: wolińskiego i szczecińskiego, na co wskazuje relacja biografa, który sprawę utworzenie biskupstwa z siedzibą w Wolinie widzi już jako przesądzoną.
"Dokonawszy tego należycie wrócił do swoich i został przyjęty przez wszystkich z najwyższą radością. Do błogosławionej pamięci Honoriusza, biskupa rzymskiego, posłał pierścień z prośbą o poświęcenie i odesłanie mu z powrotem; chciał bowiem, aby przez ten pierścień osoba, odznaczająca się wiedzą i charakterem, otrzymała inwestyturę na stolicę biskupią, którą w owych stornach postanowił założyć".
(Ebon III 24 i Herbord III 31)
Misje ottonowe zakończyły się więc pełnym sukcesem i stworzyły warunki do tworzenia organizacji kościelnej w księstwie pomorskim. Ukoronowaniem całego dzieła misyjnego było jednak utworzenie biskupstwa pomorskiego z siedzibą w Wolinie. Dokonało się to 14 października 1140 roku zgodnie z treścią bulli protekcyjnej papieża Innocentego II, Ex commissa nobis. Pierwszym biskupem został bliski przyjaciel Ottona, towarzysz jego misyjnego trudu, ks. Wojciech z Wolina, który osobiście przyjął sakrę biskupią z rąk papieża Innocentego II i odebrał bullę protekcyjną dla swego biskupstwa. Niestety chwili tej nie doczekali; król Lotar zmarły 3 grudnia 1137 roku w Tyrolu, ani Bolesław Krzywousty zmarły w Sochaczewie 28 października 1138 roku. Pół roku później umarł też biskup Otton - misjonarz Pomorza Zachodniego.