loading...
Zamknij wpis

PROJEKT KATARINKA. Słowak potrafi, Polakowi nie zawsze się chce, albo opłaca.

Przeglądając portal poświęcony zabytkom architektury sakralnej z terenu Słowacji, natknąłem się na link do strony Projektu Katarinka, projektu nastawionego na ratowanie przed unicestwieniem ruiny pofranciszkańskiego kościoła i klasztoru św. Katarzyny Aleksandryjskiej.

Obiekt usytuowany jest w zachodniej Słowacji, w lasach tzw. Małych Karpat, 20 km na północ od miejscowości Trnava Dechtice. Pomysłodawcą projektu i realizującym go jest „Katarinka Stowarzyszenie Obywatelskie” we współpracy ze Stowarzyszeniem Wspólnot Chrześcijańskich Młodzieży (ZKSM) - apolityczną organizacją młodzieżową dla młodych chrześcijan. Stowarzyszenie organizuje różne imprezy młodzieżowe np. Akademia - akademickie obozy młodzieżowe, pielgrzymka piesza Muran Lewoczy itp. Katarínka współpracuje również z instytucjami lokalnymi: Zarządem Zabytków Trnava Dechtice, władzami miejskimi, firmą Lasy SR, Muzeum Krajoznawczym w Hlohovec, Zachodnim Słowackim Muzeum w Trnavie i zakonem Franciszkanów. Projekt jest wspierany finansowo przez Ministerstwo Edukacji Narodowej (program promocji i ochrony młodzieży SR), Ministerstwo Kultury oraz przez sponsorów indywidualnych.
W projekcie mogą wziąć udział młodzi wolontariusze, którzy poświęcając część wakacji, chcieliby nieodpłatnie pomóc w odbudowie kościoła, odbudowie prowadzonej według starych technik, a tym samym, stosunkowo taniej.
Katarinka jest projektem wielopłaszczyznowym, który młodym ludziom pozwala odnaleźć radość życia, sens bezinteresownej pracy i poświęcenia się dla dobra wspólnego, możliwość pogłębienia swojej wiedzy i umiejętności, poznania wartościowych ludzi, nawiązania wielu przyjaźni itd. A wszystko to w imię chwalebnego celu ratowania dóbr kultury narodowej. Nie jest to jedyny projekt tego typu w Słowacji. Przed laty spotkałem się z podobną inicjatywą np. w Klasztorisku.
Przeglądając www.katarinka.sk nasunęła mi się nieodparta potrzeba przeniesienia na nasz grunt tego projektu. Może udałoby się zainteresować nim niejedną gminę, na terenie której znajdują się ruiny zabytkowych budowli, jak również instytucje, w gestii których stoi ochrona zabytków. Zapewne byłaby to również owocna propozycja dla wielu młodych ludzi, chcących wyrwać się z wszechogarniającego konformizmu i gotowych zrobić coś pożytecznego dla dobra innych. Pewnie udałoby się powiązać projekt z niejednym projektem terapeutycznym dla „trudnej młodzieży”, która z nadmiaru wolnego czasu demoluje obiekty użyteczności publicznej. Tego typu projekty byłyby wspaniałą alternatywą dla praktycznej bezkarności wandali usprawiedliwianych nagminnie niską szkodliwością czynu.
Tego typu projekty to gotowa i sprawdzona propozycja mogąca uratować niejedno dobro kultury narodowej przed unicestwieniem. Obiektów takich nie brakuje: kościoły w Ziemomyślu, Lipce, Rokitach …, czy pojoannicki zamek w Swobnicy. Są też pierwsze jaskółki, do których zaliczyć należy prace archeologiczne prowadzone od szeregu lat w pocysterskim Bierzwniku, czy prace prowadzone na średniowiecznym grodzisku w Lubiniu.
Wydaje mi się, że Słowacy mają więcej samozaparcia i ducha współpracy, więcej zaangażowania i determinacji ze strony lokalnych zapaleńców, pasjonatów, społeczników. Przede wszystkim wolni są od pokutującej wciąż w naszym rejonie mentalności „przesiedleńca”, który traktuje swoją nową Ojczyznę w kategorii obczyzny.    

 

 





 

 



Do góry